Zawisza zagrożony sankcjami

04.10.2005
Wojciech Borakiewicz 04-10-2005 Gazeta Wyborcza

Kujawsko-Pomorski Związek Piłki Nożnej zbada, czy dwaj byli działacze Zawiszy Grzegorz W. i Szymon K. sami próbowali skorumpować sędziego. Jeśli zamieszany był w to także ich klub, IV-ligowej drużynie grozi odjęcie punktów albo nawet relegowanie z IV ligi

Przypomnijmy, że w poniedziałek wieczorem obaj oficjalnie oświadczyli, że nikt poza nimi w klubie nie wiedział, że skontaktowali się z sędzią Wojciechem Prokopowiczem i spotkali się z nim na toruńskiej stacji benzynowej. - Tylko my jesteśmy winni i całą odpowiedzialność bierzemy na siebie. Wszelkie kary za ten czyn należą się tylko i wyłącznie nam - tłumaczą K. i W.

- Nie jesteśmy na tyle naiwni, żeby wierzyć we wszystko, co się nam napisze, ale nie zależy nam na pastwieniu się nad tymi ludźmi i klubem. Sprawę zbada nasz wydział dyscypliny - mówi wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej i szef regionalnego związku Eugeniusz Nowak.

Dojdzie do konfrontacji sędziego Prokopowicza z K. i W. - Zobaczymy, co mają do powiedzenia, chociaż w obliczu dowodów i ich przyznania sprawa wydaje się prosta - zapowiada szef wydziału dyscypliny KPZPN Tadeusz Pietrzyk. Obu działaczom Zawiszy grozi dyskwalifikacja ze struktur związku piłkarskiego lub kary finansowe. Kary już się na nich posypały. Stowarzyszenie Piłkarskie Zawisza rozwiązało z W. kontrakt zawodniczy, a K. nie jest kierownikiem zespołu i członkiem zarządu SP.

Na dodatek W. stracił pracę trenera w prowadzonym przez KPZPN Wojewódzkim Ośrodku Szkolenia Młodzieży Piłkarskiej. - Człowiek, nad którym ciąży zarzut przestępstwa, nie może mieć kontaktu z młodzieżą - tłumaczy Nowak.

Rozstrzygnięcie w wydziale dyscypliny wcale nie musi być jednak takie łatwe, jak się wydaje kujawsko-pomorskim działaczom piłkarskim. K. i W tłumaczą się bowiem, że podczas spotkania na stacji benzynowej w Toruniu, gdzie zatrzymała ich policja, nie nakłaniali sędziego do stronniczości. - Nasza rozmowa miała jedynie skłonić arbitra do obiektywnego sędziowania - oświadczają.

- Dowody są pewne, bo zebrała je policja - stwierdza Nowak.

KPZPN będzie też badał, czy K. i W. sami wpadli na pomysł z łapówką. - Jednym z tropów naszej pracy w wydziale dyscypliny będzie sprawdzenie, czy Stowarzyszenie Piłkarskie Zawisza nie ma z tym nic wspólnego - zapowiada wiceprezes PZPN.

Jeśli, wbrew oświadczeniom K. i W., którzy wzięli winę tylko na siebie, okaże się, że klub też był zamieszany, IV-ligowemu Zawiszy grożą surowe kary. - To kara finansowa, odjęcie od 1 do 10 punktów lub nawet relegowanie z rozrywek - wyjaśnia Pietrzyk.

Jedną karę SP Zawisza już wczoraj dostał. Musi zapłacić 500 zł za ekscesy swoich kibiców podczas meczu sprzed dwóch tygodni w Grudziądzu z Olimpią. Klub z Grudziądza został ukarany 800-złotową grzywną za pobicie piłkarzy Zawiszy po tym spotkaniu.

PZPN pochwalił też wczoraj sędziego Prokopowicza. - Dziękujemy mu za obywatelską postawę. Wykazał się wielką odwagą cywilną, bo zdajemy sobie sprawę, że to była trudna decyzja, żeby zadzwonić na policję - mówi Nowak. - Ta drastyczna sytuacja, która się zdarzyła, powinna być sygnałem dla naszego środowiska, że trzeba walczyć ze złem. Nie jesteśmy naiwni, żeby sądzić, że sprawa ujawniona przez sędziego Prokopowicza to odosobniony przypadek. Jednak żaden z arbitrów nie zdobył się wcześniej na powiadomienie policji. Tym większa chwała dla niego - mówi wiceprezes PZPN i nawołuje do złamania zmowy milczenia. - Bo źle rozumiana solidarność prowadzi do przemilczania i zaciemniania rzeczywistości. Hamuje drogę uczciwości i rzetelności, dlatego nie wolno przestawać tylko na nieoficjalnych opowieściach. Zawiadamiajcie policję i mój apel dotyczy nie tylko sędziów, ale i klubowych działaczy, bo korupcja może działać w obie strony - dodaje.