Niewiedzący o niczym mediator

25.12.2013
Blisko miesiąc czasu potrzebował prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski by zaznajomić mieszkańców Bydgoszczy i nie tylko ze swoim stanowiskiem w sprawie konfliktu pomiędzy kibolami Zawiszy a większościowym udziałowcem klubu Radosławem Osuchem.
Prezydent uznał, że wypada to zrobić w spektakularny sposób. Wkrótce bowiem wybory, potrzeba więc już błysku fleszy i medialnej otoczki. Zamiast wydać oświadczenie zorganizował swoisty show, spektakl nazwany górnolotnie „okrągłym stołem”, w którym zarezerwował dla siebie rolę mediatora.
W rzeczywistości spotkanie, które odbyło się 21.12.2013r. było rozprawą, a sala muzeum sportu na stadionie Zawiszy stała się salą sądową, na której po lewej stronie prezydenta zasiadł niewinny Radosław Osuch z „rodziną”, a po prawej źli przedstawiciele SKZB i SP Zawisza. Tak głośno zapowiadany w mediach „okrągły stół” bardzo szybko stał się „koślawym meblem". Prezydent już po kilku zdaniach, wypowiedzianych w ramach kurtuazji, wypaczył całkowicie zapowiadaną formułę spotkania. Rafał Bruski bez ogródek zdjął maskę mediatora i w kolejnych aktach spektaklu wcielił się w rolę rzecznika Radosława Osucha, jego adwokata, by w końcu stać się oskarżycielem, sędzią i ... sekretarką w jednej osobie.
Minęło już kilka dni od tamtej soboty i można na spokojnie zastanowić się nad genezą takiej postawy osoby zajmującej urząd prezydenta Bydgoszczy.
Wniosek, który się nasuwa jest taki, że prezydent Rafał Bruski ma bardzo dobry słuch, lecz niestety kłopoty ze wzrokiem, do których dochodzi krótka pamięć i utrata zdolności kojarzenia faktów.
W konflikcie, który tak rozdmuchały media można wskazać na dwa wydarzenia, które dla jego stron są niebywale istotne. Pierwsze z nich to mecz z Widzewem Łódź, a drugie rozgrywany trzy tygodnie później mecz z Lechem Poznań.
Rafał Bruski kilkakrotnie publicznie oświadczył, że był na meczu z Widzewem, jednak okazało się, że niewiele wie o tym co się działo za trybuną „C”. Jak przyznał, słyszał jakieś tam strzały, jednak nie zauważył żadnych niepokojących wydarzeń. Mecz zapewne był tak ekscytującym i zajmującym widowiskiem, że prezydent w swoim kibicowskim uniesieniu nie zwrócił uwagi na przebiegających po bieżni uzbrojonych „po zęby” funkcjonariuszy policji i nie zauważył jak po schodach wbiegają za sektory trybuny ”C”. Nasz „kibic nr 1” nie dojrzał z odległości ok 100 metrów kordonu kilkudziesięciu policjantów, którzy pojawili się na bieżni pod trybuną „C”. Trudno było również dostrzec prezydentowi ratowników medycznych przebiegających wzdłuż trybuny VIP aby udzielić pomocy poszkodowanym przez policję kibicom. Nie widział, bo i po co, funkcjonariuszy policji blokujących bramki ewakuacyjne na bieżnie stadionu. Nie widział kobiet i rodziców z dziećmi błagających pracowników ochrony aby otworzyli wyjścia ewakuacyjne. Nie widział „porządkowych”, którzy w panice poszukiwali kluczy do bramek ewakuacyjnych prowadzących z bieżni na trybunę „C”, by mogły wejść na nią służby medyczne.
W końcu „prezydent wszystkich bydgoszczan” nie zwrócił uwagi na tych kilkadziesiąt osób, głównie kobiet oraz dzieci wynoszonych również na rękach, które opuszczały stadion bieżnią z objawami użycia wobec nich gazów łzawiących i pałek. Prezydent zapewne nie widział dramatycznej sceny znoszenia przez kibiców i ratowników medycznych noszy z ciężko rannym kibicem, który w wyniku ataku policji stracił oko.
Te wszystkie wydarzenia uszły uwadze prezydenta Rafała Bruskiego w czasie meczu, a jak się okazuje również teraz żadne z nich nie wzbudza w nim refleksji.

Nasz „bohater” kompletnie zignorował opisane powyżej fakty, nie odniósł się również do oświadczenia rzecznika policji, który przekazał w Polskę informację, niczym z powieści fantasy o szturmie 4 tysięcy agresywnych kiboli na zamkniętą trybunę „B”. Prezydent nie zabrał głosu nawet wtedy, gdy okazało się, że brak jest zapisów monitoringu, na którego ulepszenie miasto Bydgoszcz (bo przecież nie Radosław Osuch) wydało latem z kieszeni podatników ponad 100 tys. zł.
Po trzech tygodniach milczenia zdarzyło się coś, na co jednak prezydent zareagował. Coś co wyciągnęło Rafała Bruskiego z zacisza urzędniczego gabinetu, coś z czego w końcu nie musiałby się przed opinią publiczną tłumaczyć.
To postawa kiboli Zawiszy z trybuny „B” podczas meczu z Lechem Poznań sprawiła, że prezydent postanowił przemówić, co więcej zbulwersowany i zaniepokojony o los ekstraklasy w Bydgoszczy, przystąpił do działania … przepraszamy mediacji.
Spotkanie z prezydentem Rafałem Bruskim dało nam sporą wiedzę na temat podejścia tego pana do ważnych dla bydgoszczan tematów i sposobu sprawowania przez niego urzędu.
Od kilku dni zadajemy sobie pytanie jak to możliwe, że prezydent, który podjął się trudnej misji mediacji nie zadał sobie nawet trochę trudu, aby nabyć chociaż minimum wiedzy na temat wydarzeń z meczu z Widzewem? Jednocześnie zastanawiamy się dlaczego tak bezrefleksyjnie wręcz histerycznie podszedł do tego co miało miejsce na meczu z Lechem.
Spotkania zwane „okrągłym stołem” obnażyło prawdziwe oblicze Rafała Bruskiego, człowieka uciekającego od faktów i odpowiedzialności, traktującego bydgoszczan i ich problemy instrumentalnie. Pewnie nikt poza nami (bo któż by śmiał) nie spróbuje wyjaśnić czy brak oficjalnego stanowiska prezydenta w sprawie meczu z Widzewem to jego kamuflaż, czy może efekt ignorancji i wynik braku chęci poznania prawdy.
Zapewne jedno i drugie, bowiem jak pokazało spotkanie, prezydent ma niewielką wiedzę nie tylko na temat wydarzeń z tego feralnego meczu ale również nie wie co dzieje się w kierowanym przez siebie urzędzie. Otóż Rafał Bruski z niebywałą szczerością oznajmił, że o spotkaniu swojego zastępcy z kibicami Zawiszy, które miało miejsce pod koniec listopada dowiedział się dopiero wieczorem przed dniem, na który zwołał „okrągły stół”. Natychmiast więc „postawił do pionu” rzeczonego zastępcę aby ten w trybie pilnym sporządził i dostarczył mu stosowną notatkę służbową. Treść tej notatki z satysfakcją dobrze wypełnionego urzędniczego obowiązku (przy aplauzie prezes Anity Osuch) odczytał podczas sobotniego spotkania. Co prawda zabrakło w niej słów o zgłoszonej już wtedy przez kibiców propozycji powołania komisji do wyjaśnienia wydarzeń z meczu z Widzewem, to jednak notatka zawierała informację, że kibice skierowali pismo do wojewody kujawsko-pomorskiego, które przesłali również do wiadomości prezydenta miasta Rafała Bruskiego. Niestety prezydent kolejny raz, niezwykle szczerze przyznał, że mimo upływu blisko miesiąca od daty dostarczenia pisma do urzędu nic o nim nie wie. Szkoda, bo pismo to zawierało obszerną relację zarówno z wydarzeń z meczu z Widzewem jak i z wydarzeń, które ten mecz poprzedzały. Pismo to zawierało również szereg pytań, na które kibice oczekują odpowiedzi, również od prezydenta miasta Bydgoszczy.
Cóż mamy nadzieję, że pisma, które powinno trafić do najważniejszej osoby w mieście nie spotkał los monitoringu!
Podsumowując ten opis poświęcony głównemu aktorowi „okrągłego stołu” (chociaż jak wspomnieliśmy był on w rzeczywistości bardziej koślawy niż okrągły) stwierdzamy, że trafił się nam prezydent-mediator, niestety „od siedmiu boleści", a może lepiej...„niewiedzący o niczym", który zamiast dążyć do wyjaśnienia podłoża sporu, rzucił się na ratunek tonącego w „pewnej konsystencji” Radosława Osucha. Wszystko to odbyło się pod populistycznym hasłem ratowania ekstraklasy, usprawiedliwiającym atak na kiboli z trybuny „B”. Mamy nadzieję, prezydencie Rafale Bruski, że świadomie dokonał pan wyboru, że wie w co się pakuje stając jednoznacznie po stronie Radosława Osucha. Człowieka, który w swoim życiu obraził już wiele osób, w tym ostatnio również mieszkańców Bydgoszczy (chociaż przyznał pan, że o tym fakcie też nic nie wie).
Zapewne już wkrótce mieszkańcy Bydgoszczy dowiedzą się ile ten „sojusz” z rodziną Osuchów będzie kosztował. Na razie muszą z niebywałym zdziwieniem czytać tu i tam o zapowiedzianym przez prezydenta zamykaniu na dobę przed meczem restauracji i muzeum sportu, znajdujących się w budynku trybuny „B”. Dziennikarzom też nie będzie łatwo, bo jak zapowiedział Radosław Osuch jeżeli przestaną być poprawni będą mogli zapomnieć o akredytacji. My możemy za to zapewnić, że dzień 21.12.2013r. zostanie na długo w naszej pamięci, a zapowiedziane pod naszym adresem represje, jeszcze bardziej mobilizują nas do działania.

Do kolejnych faktów wrócimy już niebawem...prezydencie Bruski.