Bydgoski spęd na Stadion Narodowy

24.04.2014
Od momentu oficjalnego odpuszczenia tematu finału Pucharu Polski przez zaprzyjaźnione ekipy, nie ma dnia, żeby i tak czegoś o nas nie wysmarowano. Celuje w tym nasza "ulubiona" tzw. gazeta, gdzie pracuje pewien kłamca, facet ma chyba premię od odmieniania słowa kibol w różnych przypadkach. Dziwne to trochę, bo chyba wszyscy znawcy z gw się powinni cieszyć, że nie będzie elementu fanatycznego, jednak coś jest na rzeczy, bo kilkanaście tysięcy biletów na pewno nie znajdzie nabywców, no i trzeba będzie jakoś zapełnić prawie 60 tysięcznego kolosa.

A to Hajto się wypowie, a to Tarasiewicz palnął zanim pomyślał, Tomaszewski jak zwykle oderwany od rzeczywistości. Zastanówcie się panowie po cholerę Wam kibice? Nie będzie żywiołowego, zgodowego dopingu, fajnej otoczki, frekwencji? 2 maja sobie odpuścimy, a 3 znów będziemy wstrętnymi kibolami.

Jak wiadomo ten, który kocha normalnych kibiców i rodziny z dziećmi w Bydgoszczy olał temat rozprowadzania biletów dla chętnych w Bydgoszczy. Tłumaczenia się decyzjami centrali PZPN są śmieszne. Jeżeli ktoś chce to załatwi wszystko – jak np. my rok temu z biletami do Bytomia (była niewielka określona pula, my załatwiliśmy praktycznie dla wszystkich, którzy chcieli wejść) Można? Pewnie, że można, tylko trzeba chcieć.
Jednak w Bydgoszczy ma od tych spraw pomocnika – najpierw stragan z biletami w ratuszu, a teraz "sponsorowanie" autobusów zwiedzaczom Stadionu Narodowego, bo każdy wie, że kibicami ich nikt nie nazwie.

Ogólną wesołość wzbudzają doniesienia o wsparciu spółek miejskich na ten wyjazd. Ciekawe czy podstawią autobusy, czy też "zasponsorują" swoim pracownikom majówkę w Warszawie? Przypominamy, że na spółki miejskie zrzucamy się wszyscy, w cenach wody, biletów autobusowych, czy opłacając nikomu niepotrzebną czarną służbę mundurową. Ci jeszcze może pojadą na wycieczkę, bo będą mieli transport, ale "kibice jednego meczu" dramatyzują, że nie ma czegoś zorganizowanego, że klub nie pomaga, że miasto mogłoby coś zrobić. Ale bidulki – nikt wam na tacy nic nie poda.

W najbliższą sobotę też jest mecz w Warszawie, 2 km od Stadionu Narodowego, ale tam jakoś "kibice jednego meczu" się nie wybierają. Ciekawe dlaczego? Może nie wiedzą nawet, że Zawisza gra na Legii – bardzo prawdopodobne.

Każdy, kto choć raz był na wyjeździe wie czego może się spodziewać, więc jakoś sobie nie wyobrażamy, że tym razem będzie inaczej. Każdy autobus z kibicami na pewno będzie dokładnie sprawdzony przed wyjazdem przez odpowiednie służby. Zazwyczaj jest to anonimowe zgłoszenie zatroskanego rodzica, więc służby zawsze reagują i trwa to dość długo. Przecież przy takim spędzie na pewno mogą znaleźć się jednostki niepożądane, w koszulce kibolskiej albo w szaliku, którym można zakryć twarz. Służby nie patrzą czy jedzie facet, kobieta, czy dziecko, trzepią wszystkich po dwa razy. Na pytania nie odpowiadają, są mało komunikatywni, robią co im się podoba. Warto zabrać ze sobą odpowiednie pojemniki, bo "za potrzebą" nie można stanąć na pierwszej lepszej stacji, czy zajeździe. Oprócz tego, krótko przed celem podróży ponowne trzepanie autokarów w poszukiwaniu wyimaginowanych pał i noży oraz rac. No i oczywiście deser – Warszawa. Fani ze stolicy jasno sprecyzowali swoje stanowisko co do tego wydarzenia, więc nieuprzejmie informujemy, że można się w stołecznym mieście mocno zdziwić, że nie każdy będzie "radośnie" podążał w stronę mostu Poniatowskiego.

PS. Kłamca z pewnej "ulubionej" gazety popełniając dziś kolejny "artykuł" o nas potwierdził, że pisanie bzdur jest jego najmocniejszą stroną.