Maciej Murawski: Zawisza zmierza w złym kierunku

01.09.2014
Maciej Murawski krytykuje Radosława Osucha i jego sposób budowy zespołu Zawiszy Bydgoszcz. W rozmowie z nami wyraził swoje zdanie na temat ewentualnego zatrudnienia Mariusza Rumaka i konfliktu na linii właściciel-kibice.

- „Piłkarz”: Orientuje się pan, kto zostanie nowym trenerem Zawiszy Bydgoszcz?
- Maciej Murawski (ekspert nc+, były trener m.in. Zawiszy): – Media donoszą o trenerze Mariuszu Rumaku, ale nie dysponuję wiedzą, aby potwierdzić, czy rzeczywiście to on będzie następcą Jorge’a Paixão.

- Obecnie polskie akcenty w drużynie są znikome. Według pana, Rumak jest idealnym kandydatem do opanowania wielojęzycznej mieszanki, która powstała w szatni Zawiszy?
- Moim zdaniem, jest to błędna polityka transferowa, w ten sposób nie powinno się budować zespołu. Tak już została skonstruowana kadra Zawiszy i szkoleniowiec, który przyjdzie do klubu, przede wszystkim powinien znać język portugalski. Z tego, co się orientuję, to trener Rumak nie zna portugalskiego, więc nie będzie mu łatwo dotrzeć do zawodników. To, że Hermes będzie jego tłumaczem w zespole, może pomóc tylko trochę. Po poprzednim sezonie, który okazał się sukcesem, niepotrzebnie zaczęto zmieniać proporcje między Polakami a obcokrajowcami. Jeśli spojrzymy na Zawiszę, który wywalczył awans z I ligi, to jego trzon stanowili doświadczeni Polacy plus Wahan Geworgjan czy Hermes, którzy znali nasz język i doskonale odnaleźli się w tym towarzystwie. Nie było więc problemów ze zrozumieniem taktyki, atmosferą w szatni, komunikacją. Później umiejętnie dobrano zawodników. Czterech nowych piłkarzy nie było wielkim problemem. Myślę, że jest to zdrowa proporcja. Już zimą, a później latem zaobserwowaliśmy, że transferowanie cudzoziemców do Zawiszy nastąpiło hurtowo. To rzecz niespotykana, w ten sposób nie buduje się drużyny. Przez taką politykę Zawisza stracił własną tożsamość. Wiemy, jaki klimat do piłki panuje w Bydgoszczy – najbardziej zagorzali kibice nie przychodzą na mecze, atmosfera na trybunach stała się piknikowa, a ona nie pomaga w grze, w mobilizacji. Paradoksalnie, żaden z nowych zawodników w Zawiszy nie jest złym piłkarzem. W piłce nożnej nie chodzi o to, aby zespół tworzyli najlepsi gracze – najlepszą drużyną tworzą piłkarze, którzy najlepiej się rozumieją. Nowy trener, niezależnie, czy będzie nim Polak, czy obcokrajowiec, będzie miał spory problem, zwłaszcza że Radek Osuch jest przekonany o słuszności swej koncepcji.

- Czwartkowe wydanie „Expressu Bydgoskiego” cytowało słowa Dariusza Pasieki, który podzielił się w nim treścią sms-a od Rumaka, wedle którego ten nie wiedział, czy stawi się na przyszłotygodniowych zajęciach w Szkole Trenerów PZPN, albowiem od niedzieli zaczyna nową pracę. To było lojalne zachowanie
- Rynek trenerski jest trudny, albowiem to nie szkoleniowiec, a właściciele wybierają swoich pracowników. Prędzej zastanawiałbym się, czy to Radosław Osuch postąpił lojalnie wobec Paixão, składając propozycję trenerowi Rumakowi, mając jeszcze pracownika na ławce. Każdy szkoleniowiec, otrzymując propozycję, musi się nad nią zastanowić, ale biorąc pod uwagę małą ilość miejsc pracy, trudno dziwić się Mariuszowi, że prawdopodobnie przyjmie – moim zdaniem – „gorącą” posadę w Zawiszy. Należy się zastanowić, czy to Radek Osuch postąpił we właściwy sposób. Jeżeli Mariusz Rumak w środku tygodnia zgodził się na przejęcie Zawiszy, to właściciel już wówczas powinien rozstać się z Paixão.

- Zawisza, wskutek zbyt dużej liczby obcokrajowców, utracił tożsamość?
- Nikt w Zawiszy chyba nie brał pod uwagę, że projekt oparty o piłkarzy z zagranicy może nie wypalić i konieczna może być zmiana trenera. Nie jestem przekonany, czy Radek Osuch przewidział ten scenariusz, że nowy szkoleniowiec będzie musiał ratować sytuację. Powstaje więc problem, w którym Polak stanie skazany na pracę z dość dużą grupą obcokrajowców i musi nadać zespołowi nową twarz. Według mnie, problem nie leży w kwestii doboru trenera, a w przyjściu sporej liczby nowych piłkarzy w krótkim odstępie czasu.

- Widzi pan nadzieję, że odbudowa regularnie punktującego Zawiszy jest możliwa?
- Jakość zawodników Zawiszy nie jest najgorsza. Uważam, że w T-Mobile Ekstraklasie są zespoły, które składają się z gorszych piłkarzy. W Bydgoszczy naprawdę są nieźli gracze. Oczywiście, szansa istnieje, ale przed nowym opiekunem stoi bardzo trudne zadanie. Trener, przychodząc bez wiary w powodzenie tej misji, nie ma szans na utrzymanie posady. Drużyna na boisku jest rozbita, a myślę, że szatnia również nie jest zjednoczona. W kadrze Zawiszy nie ma grupy przewodniej, która mogłaby przejąć dowództwo w zespole. Ciężko, aby portugalskojęzyczni zawodnicy, będąc na obczyźnie, wzięli szatnię we władanie.

- Brak zaciekłej walki Osucha o pozostanie w Zawiszy Ryszarda Tarasiewicza, twórcy sukcesów z poprzedniego sezonu, był błędem?
- W Bydgoszczy chyba doszło do konfliktu między właścicielem a trenerem o to, kto w większym stopniu jest autorem triumfów w zeszłych rozgrywkach. Wydaje się, że te dwie silne osobowości nie mogły dłużej pracować ze sobą. Nie wiem, czy trener Tarasiewicz poradziłby sobie z obecną drużyną. Na pewno lepiej by znał zawodników z większym stażem, ale nie wiemy, jakie byłyby efekty współpracy z nowymi piłkarzami. W Koronie Kielce nie ma najlepszego startu. Szczerze mówiąc, końcówka sezonu w wykonaniu Zawiszy pod jego wodzą również nie wyglądała za ciekawie. Po awansie do grupy mistrzowskiej T-ME, ten zespół prezentował się coraz gorzej. Jasne, że kontuzje Goulona czy Michała Masłowskiego miały wpływ na postawę drużyny, ale weźmy pod uwagę, że i Paixão nie ma ich do dyspozycji. Nie jestem przekonany, czy „Taraś” z obecną drużyną ugrałby dużo więcej.

- Po powrocie Goulona i Masłowskiego do pełni sił, potencjał piłkarski Zawiszy na pewno wzrośnie, ale czy oni mogą być gwarantami utrzymania T-ME dla Bydgoszczy?
- Wstrzymałbym się z dramatyzowaniem. Mamy dopiero początek rozgrywek, więc nie ma powodów, aby prowadzić dyskusję o tym, czy Zawisza pozostanie w lidze. Za nami siedem kolejek, więc wszystko się może zdarzyć. Wystarczy kilka lepszych spotkań, by wyjść ze strefy spadkowej. Bardziej zastanowiłbym się nad tym, ile czasu będą potrzebowali obaj piłkarze, aby dojść do pełni sprawności i formy piłkarskiej sprzed urazów. Nie ma możliwości, aby od razu po rekonwalescencji złapać wysoką dyspozycję. Sytuacja, w jakiej znalazł się Zawisza, nie będzie dla nich łatwa, aby budować formę. Łatwiej jest wrócić do zespołu, będącego na fali wznoszącej, niż do takiego, którego po kontuzji musisz złapać za uszy i poderwać go w górę tabeli.

- Wedle informacji uzyskanych przez „Piłkarza”, po jednym z ostatnio przegranych spotkań właściciel Zawiszy wszedł do szatni i zrugał starą gwardię, zaś nowo pozyskanych graczy przeprosił, iż musieli tego wysłuchiwać.
- Pewnie nowej gwardii nie zganił, bo nie umie mówić po portugalsku. Po drugie, jeśli Radek Osuch faktycznie uznał, ze winą za słabsze wyniki należy obarczyć piłkarzy z dłuższym stażem w zespole, to postawił błędną diagnozę. W pierwszym składzie występuje na co dzień czterech-pięciu zawodników ze starej gwardii, więc umówmy się, że co najwyżej jest 50 % ich winy za tę złą passę. Moim zdaniem, właściciel w pewien sposób mógł chcieć oszczędzić świeżo pozyskanych graczy, aby bronić swego pomysłu na budowanie drużyny. Niestety – według mnie – idea funkcjonowania zespołu w oparciu o taki zaciąg zza granicy nie mogła wypalić, nawet jeśli do dyspozycji są piłkarze o wysokich umiejętnościach. Spójrzmy na Lechię Gdańsk – tam również sprowadzono wielu graczy spoza Polski, ale gdy przeanalizujemy wyjściową „jedenastkę”, to zauważymy, że w nim jest 7-8 piłkarzy ze starego składu! Weźmy również pod uwagę, że nowe nabytki gdańszczan to często Polacy, którym łatwiej jest wkomponować się w szatnię.

- W obecnej sytuacji, gdy mamy konflikt na linii właściciel-kibice, słabo prezentuje się zespół, widzi pan sposób na naprawienie klimatu wokół Zawiszy?
- Najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby Radek Osuch usiadł po raz kolejny do rozmów z kibicami i po męsku wyjaśnili sobie rzeczy, które nie funkcjonują należycie. Wspólnie trzeba do pewnych wniosków, aby dać szansę klubowi. Znając realia panujące w Bydgoszczy, zdaję sobie sprawę, że są na to małe szanse. Brak zgody jest tylko ze szkodą dla środowiska piłkarskiego miasta i województwa, bo – umówmy się – Zawisza jest ich piłkarską wizytówką w Polsce. Kibice, wracając na trybuny, mogliby pomóc zespołowi wyjść z kryzysu. W bydgoskim środowisku brakuje strony, która weźmie odpowiedzialność za obecną sytuację klubu. Albo Zawiszę się kocha i szanuje, robiąc wszystko dla jego dobra, albo ma się swoje cele. Wydaje mi się, że i właścicielowi, i kibicom zabrakło wyobraźni w całej sytuacji. Nie wolno w ten sposób podchodzić do Zawiszy, który ma piękną tradycję i historię.

- Jako redakcja „Piłkarza” w jednym z tekstów zaapelowaliśmy do zespołu Zawiszy, aby – w odróżnieniu do sytuacji z lutego tego roku – zadeklarowali, iż nie są stroną konfliktu. Aby sami, w obecnej sytuacji, wyciągnęli do kibiców rękę na zgodę. Aby chociaż częściowo ta atmosfera wokół Zawiszy się oczyściła.
- Każdy pomysł jest warty spróbowania, żeby ta atmosfera była lepsza. To dla piłkarzy jest najtrudniejsza sytuacja. To oni, wychodząc na boisku, oczekują wsparcia ze strony fanów, a jego nie ma od kilku miesięcy. To nie jest ich wina, a odnoszę wrażenie, że to oni cierpią najbardziej z powodu konfliktu. Kiedy wygrywają, nawet nie mają z kim się cieszyć – kiedy przegrywają, to nawet nie mają od kogo usłyszeć gwizdów.

Magazyn Piłkarz.