Koniec nie wieńczy dzieła

08.02.2007
Trener drugoligowego od roku Zawiszy SA, Bogusław Baniak, z żalem przyznał wczoraj, że jego misja dobiegła już końca. I trudno się z nim nie zgodzić. Kwestia wycofania zespołu jest praktycznie przesądzona. Piłkarze pakują powoli bagaże i wyprowadzają się z Bydgoszczy.

Różnie można komentować decyzję Jerzego Wiśniewskiego, właściciela spółki. Albo chciał wyprzedzić fakty (klubowi grozi kara za korupcję), albo zawiódł się na najbliższych współpracownikach, choć, jak mówią, nie ma ludzi niezastąpionych.

Zawisza SA zdezerterował w najmniej spodziewanym momencie. Co by nie mówić, to porażka nie tylko klubu, lecz również władz Bydgoszczy, posła Andrzeja Walkowiaka, CWZS Zawisza, Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Nożnej i po części nas - dziennikarzy sportowych, bo udostępniliśmy nie tyle łamy, co całe kolumny, zdawałoby się słusznej sprawie. Narażając się tym samym na krytykę przedstawicieli innych dyscyplin sportowych, którym tak wiele miejsca, jak Zawiszy SA, nie poświęciliśmy.

Życie nie znosi jednak próżni. Trzeba się przeprosić i działać dalej. Teraz już na bazie tego, co zostało (więcej piszemy na stronie 20), razem ze Stowarzyszeniem Piłkarskim, które wcześniej nie chciało podjąć współpracy ze spółką.

Z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że najwięcej błędów popełniono z chwilą przeniesienia zespołu z Włocławka do Bydgoszczy. Piłkarze Bogusława Baniaka, miast trafić na utwardzony grunt, weszli na podmokły teren. A błoto rozlało się do niewyobrażalnych rozmiarów, aż w końcu zaczęło dusić.

Źródło: Express Bydgoski