Rok 2020. Rokiem Andrzeja Brończyka.

20.01.2020

    Każdy klub piłkarski może poszczycić się piłkarzem legendą, ale tak oddanego i wiernego człowieka jakim dla Zawiszy był Andrzej Brończyk zazdroszczą Nam wszyscy. W 2020 roku przypada 20 rocznica śmierci tego wybitnego zawodnika, dlatego też, Zarząd Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza podjął uchwałę, aby nadchodzacy rok był rokiem Andrzeja Brończyka. W kalendarz obchodów Roku Brończykowskiego zostało wpisanych wiele wydarzeń. 

 Tuż po wygraniu w 1990 roku klasyfikacji na najlepszego bramkarza ligi Andrzej Brończyk powiedział: „Sam talent jeszcze nie decyduje. Aby stać się dobrym zawodnikiem trzeba wiele pracy, samodyscypliny, umiejętności myślenia kategoriami zespołu”. Statuetka dla zwycięzcy plebiscytu „Przeglądu Sportowego” i katowickiego „Sportu” była wspaniałym zwieńczeniem pięknej kariery. Takich piłkarzy już dzisiaj nie ma. „Kinia” był sportowcem kompletnym i jednocześnie wyjątkową osobowością, której nie sposób opisać wyczerpująco w kilku akapitach.

Zaczynał w rodzinnym Inowrocławiu. Na boisku liceum im. Jana Kasprowicza błyszczał w ataku „paki” z Rynku. Najwięcej kolegów z tej drużyny zostało piłkarzami „Goplanii”, tam też trafił Andrzej Brończyk. Trener Alojzy Kmieć początkowo widział go na pozycji bocznego obrońcy ale przyszły bramkarz wolał nadal strzelać bramki. W meczu z Budowlanymi Piechcin doznał poważnej kontuzji, która na szczęście nie zatrzymała jego piłkarskiego rozwoju. Między słupkami stanął przez przypadek, na trening nie przyszedł rezerwowy bramkarz. Przydały się cechy wypracowane na bramce podczas gry w piłkę ręczną. „Kinia” znalazł swoją pozycję na boisku. Do Zawiszy przychodził późną jesienią 1970 roku. Goplania nie zamierzała rezygnować ze swojego asa, poborowy Brończyk trafił początkowo do jednostki lotniczej pod Inowrocławiem, skąd blisko było na boisko przy ulicy Orłowskiej. Gdy wydawało się, że będzie przez dwa lata bronić bramki Goplanii jako lotnik, zaczęto szeregowemu zmienić specjalizację. W pewnym momencie w mundurze Wojsk Ochrony Pogranicza został żołnierzem Śląskiego Okręgu Wojskowego. Dzięki temu zabiegowi wojskowych działaczy niedawny lotnik wylądował ostatecznie w... kompanii sportowej WKS Zawisza.

Debiutował w rezerwach, 21 marca 1971 Zawisza II zwycieżył Legię Chełmża 1:0 po bramce Bogdana Nuckowskiego, także debiutanta w tym meczu. 8 sierpnia 1971 przeciwko Górnikowi w Wałbrzychu po raz pierwszy zagrał w pierwszej drużynie Zawiszy. Do końca sezonu rozegrał 9 spotkań ustępując jeszcze Wiesławowi Zembrzuskiemu ale gdy ten odszedł do Bałtyku Gdynia od jesieni 1972 został numerem jeden w bramce. O sile obrony Zawiszy decydowali wówczas tak doświadczeni gracze jak Jerzy Fiodorow, Ryszard Harmata czy Kazimierz Zgoda, starsi od 21-letniego wówczas Brończyka o dekadę. Po latach „Kinia” wspominał, że rutyniarze, których miał przed sobą na boisku pomogli mu szybko poczuć się pewnie na drugoligowych boiskach. To zresztą cały On – zawsze podkreślał zasługi innych w rozwoju własnego talentu. W 1976 roku Zawisza powrócił do swoich historycznych, niebiesko-czarnych barw. Decyzja bez precedensu w tamtym czasie a w klubie resortowym wprost nie do pomyślenia. Ale Zawisza to był zawsze klub wyjątkowy. Już w pierwszym sezonie gry w nowych-starych barwach drużyna po dziesięciu latach nieobecności powróciła do ekstraklasy. „Wojskowi” grali defensywie, co stwarzało bramkarzowi mnóstwo okazji do wykazania się umiejętnościami. Andrzej Brończyk mógł się pokazać szerszej publiczności. To w sezonie 1977/1978 rozegrał mecz, który uznaje się za najlepszy w jego karierze. Z uwagi na mundial w 1978 roku sezon kończył się szybciej, jesienią rozegrano 19 kolejek, po których Zawisza, niepewny ligowego bytu, plasował się na trzynastej pozycji. Wiosną miało odbyć się tylko 11 kolejek, niebiesko-czarni walczyli o każdy punkt. 9 marca 1978 zawitali na Łazienkowską i pokonali Legię 1:0. „Legia – Brończyk 0:1” – tytuł jednej z relacji mówił wszystko. Po meczu z gratulacjami osobiście pośpieszył selekcjoner Jacek Gmoch. To był jeden z kilku genialnych występów „Kini”. Trzy dni później nie dał się pokonać w Zabrzu, w jednej z interwencji uderzył głową w słupek, leżąc obronił jeszcze strzał z kilku metrów Stanisława Gzila i... stracił przytomność. Kapitalny mecz rozegrał przeciwko Śląskowi, to Jego interwencje odebrały wrocławianom realne szanse na obronę mistrzowskiego tytułu. Ale rok 1978 to podwójny zawód. Był w życiowej formie, bardzo liczył na powołanie do kadry narodowej udającej się do Argentyny jednak jako trzeci bramkarz na Mistrzostwa Świata pojechał Zdzisław Kostrzewa. Wcześniej Zawisza musiał opuścić ekstraklasę...

W jednym z wywiadów wypowiedział wówczas prorocze słowa: „Postanowiłem do końca pozostać w Zawiszy”. Dotrzymał słowa. Po dwóch sezonach spędzonych w latach 1979-1981 w ekstraklasie, Zawisza w ciągu kilkunastu miesięcy z zespołu mającego realnie włączyć się do walki o europejskie puchary stał się... trzecioligowcem. Andrzej Brończyk nie opuścił w tym trudnym momencie swojego klubu, zaczął nawet strzelać dla niego bramki! Przez dwa sezony spędzone na trzecioligowym froncie zdobył pięć goli egzekwując rzuty karne. W 1989 roku „wojskowi” wrócili do ekstraklasy. Sezon 1989/1990 zakończyli na czwartym miejscu a bramkarza Zawiszy – o czym wspomnieliśmy na początku – uznano za najlepszego w ekstraklasie.

W sezonie 1990/1991 był po raz ostatni „numero uno”. W ćwierćfinale Pucharu Polski dał się na zawsze zapamiętać młodszym kibicom kapitalną serią interwencji w konkursie rzutów karnych na stadionie Widzewa. Jesienią 1991 w lidze bronił już Robert Matuszewski. Minęło 20 lat i 31 dni od Jego debiutu w pierwszej drużynie, 8 września 1991 po raz ostatni stanął w bramce Zawiszy w ligowym spotkaniu, na Gdańskiej gospodarze zremisowali z Ruchem Chorzów 2:2. W meczach ligowych i pucharowych rozegrał dla Zawiszy 508 spotkań, strzelił 5 bramek. Skrupulatni statystycy wyliczyli, że łącznie z meczami towarzyskimi tych spotkań było 693...

Po krótkim piłkarskim epizodzie w Pomezanii Malbork pracował w Zawiszy jako trener. Dwukrotnie prowadził pierwszy zespół seniorów, najpierw w drugiej lidze, za drugim razem w czwartej. W latach 1995-1998 był asystentem czterech trenerów drugoligowego zespołu, prowadził także drużynę rezerw oraz szkolił bramkarzy. Dla swojego umiłowanego Zawiszy mógł zrobić jeszcze tyle rzeczy... Odszedł ostatniego dnia kończącego się tysiąclecia. Ktoś napisał, że wraz ze śmiercią Andrzeja Brończyka skończyło się w polskim futbolu zjawisko przywiązania do klubowych barw. Nie będzie cienia przesady w stwierdzeniu, że tak naprawdę skończyła się pewna epoka w historii polskiej piłki nożnej. W jednym z tygodników sportowych ukazał się na początku lat 90-tych cykl artykułów będących dziennikarskim zapisem wspomnień Andrzeja Brończyka. Odnotowano w nim takie zdanie: „Pieniądze nie zawsze dają szczęście. Są trwalsze wartości, które trzeba w życiu szanować”. Takich ludzi w futbolu już dzisiaj nie ma... 

2020-01-02 Kibice Zawiszy uczcili 19.rocznicę śmierci ŚP. Andrzeja Brończyka pod jego domem w Inowrocławiu !
2019-12-31 Dokładnie tego dnia 19 lat temu zmarł nasz zawodnik - Legenda - Andrzej Brończyk.
2019-12-30 Skwer im.Andrzeja Brończyka