Historia kibiców Zawiszy Bydgoszcz

Historia kibiców Zawiszy Bydgoszcz sięga pierwszej połowy lat 70-tych, to właśnie wtedy pojawiły się pierwsze grupy zagorzałych fanatyków. Niektórzy ze starszych kibiców, twierdzą, że przełomowym momentem był mecz z Arką Gdynia. Fani z Gdyni przybyli w sile ok 2 tys., przyodziani w żółto niebieskie barwy, śpiewający piosenki o swoim klubie. To sprawiło, że bydgoscy kibice zaczęli się organizować.

W 1977 roku Zawisza awansował do pierwszej ligi. Od tego momentu cała kibicowska Polska wiedziała, że Zawisza ma wielotysięczną grupę kibiców w Bydgoszczy, a także sporą ekipę wyjazdową. Legendą obrósł mecz rozegrany 30 sierpnia 1977 roku między Zawiszą a Górnikiem Zabrze. Kilka godzin przed meczem tłumy ciągnęły Alejami na stadion. "Choć do meczu było jeszcze sporo czasu, trybuny były zajęte. Mnóstwo kibiców nie mogło wejść do środka...Po naradach z sędziami, władze klubu zdecydowały się otworzyć dla widowni bieżnie dookoła murawy. Kilka tysięcy ludzi siedziało na tartanowej bieżni. Do dziś nie wiadomo, ilu w tym dniu kibiców weszło na stadion. Nie było jeszcze żadnych "kołowrotków", a liczba sprzedanych biletów nie daje żadnej odpowiedzi. W pewnym momencie kasjerki przestały je sprzedawać i na mecz wpuszczano już bez biletów." Liczbę kibiców szacowano na 45 do 50 tysięcy. "Na żaden inny stadion nie przychodziły takie tłumy, na żadnym nie panowała tak gorąca atmosfera, jak na Zawiszy pod koniec lat 70-tych. To było zaczarowane miejsce - wspominał Stefan Majewski, jeden z najlepszych polskich obrońców, były zawodnik Zawiszy, a trener Stanisław Mątewski do dziś związany z klubem dodawał - wtedy mieliśmy na meczach ponad 40 tys. ludzi i to takich, których nikt by nie przekrzyczał"

Najwięcej fanów w tym okresie pochodziło z dwóch bydgoskich dzielnic - Błonia i Kapuścisk. Obie grupy łączyły się przed meczami na Zbożowym Rynku, skąd wraz z kibicami z innych dzielnic pieszo, przez Śródmieście szli na stadion. Na 3 godziny przed meczem milicja już zamykała ulice wokół stadionu, a po meczu odbywały się tradycyjne pochody Alejami. Lata 70-te to oficjalne Kluby Kibica tworzone przez kibiców piłkarskich, których pomysłodawcą był dziennikarz "Przeglądu Sportowego" Grzegorz Aleksandrowicz. W Bydgoszczy również powstał taki Klub."Kierownictwo klubu i sekcji dostrzegło chyba, że tworzą się jakieś nieformalne grupy i nie chciało puścić tego na żywioł i zorganizowało spotkanie z kibicami". Kibice dostali do dyspozycji salkę z video, gdzie mogli oglądać nagrane mecze, zapraszali piłkarzy, trenerów. Spotykali się raz w miesiącu, przychodziło 40-60 osób, a przed ważnymi meczami np: z Lechią ponad 100. Ktoś napisał słowa pod znaną melodię i ćwiczyli piosenki :). Wtedy mówiło się o słynnej trybunie B, od strony amfiteatru, kolorowej i głośnej Maracanie. W 1981 roku fani Zawiszy zorganizowali VII Ogólnopolski Zjazd Klubów Kibica. Do Bydgoszczy zjechało blisko 100 kibiców z całej Polski. Obrady i spotkania były zaplanowane na sobotę i niedzielę. Niestety, zjazd przerwało wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia. Rano w niedzielę podstawiono autokary i uczestnicy zjazdu zostali odwiezieni na dworzec PKP.

Lata 80-te to w większości kryzys futbolu w Zawiszy. Piłkarze spadli z ekstraklasy, lecieli dalej, aż zatrzymali się w 3 lidze. Banicja trzecioligowa trwała 2 lata i przez następne sezony piłkarze występowali w 2 lidze, ale kibice byli dalej z "Zawiszką". W roku 1989 "wojskowi" wywalczyli kolejny awans do I ligi. Po fantastycznej wiośnie (bez przegranego meczu) i barażach z GKS Jastrzębie bydgoscy fani znów mogli oglądać Zawiszę w I lidze. Na rewanż z Jastrzębiem (pierwszy mecz 0:0, w Bydgoszczy 2:0)) przyszło prawie 30 tys. ludzi. Zjechały się wszystkie ówczesne zgody bydgoskich kibiców m.in. Arka, Lech, ŁKS, Górnik Zabrze, Polonia Bytom, Górnik Wałbrzych, Zagłebie Lubin, Odra Opole i kilka mniejszych. Stadion prawie w całości wywieszony flagami, doping od początku jak za dawnych lat. Po raz pierwszy w Bydgoszczy zrobiliśmy "falę meksykańską". Po końcowym gwizku kilka tysięcy ludzi wbiegło na murawę boiska. To był istny szał. Znów zostały zablokowane Aleje, ludzie skakali do fontann na Starym Mieście. Znów byliśmy jedną z największych widowni w Polsce, znów licznie jeździliśmy na wyjazdy (1,5 tys na Lechu). Jednak żeby nie było tak różowo, przypomnimy kilka ciężkich porażek tamtego okresu - przede wszystkim w Białymstoku w 1989, do którego wyjechało ok 200 osób, a na stadion dotarło ok 70-80 ludzi w mniejszych grupach lub pojedynczo. Reszta zebrała mniejsze lub większe bicie od kibiców Jagiellonii. Rok 1990 to porażki w Krakowie i Wrocławiu, a w 1991 na Widzewie podczas 1/8 Pucharu Polski. Jednak po świetnym pierwszym sezonie (4 miejsce w lidze), następne nie były już tak udane. Od tego czasu już nigdy nie przychodziło na mecze tylu kibiców co dawniej. Frekwencja na meczach spadała w całej Polsce. Piłkarze grali przeciętnie, aż w 1994 roku spadli z hukiem do 2 ligi. Kibice jednak dalej towarzyszyli piłkarzom w Bydgoszczy jaki na wyjazdach, choć te nie były juz tak liczne jak kilkanaście lat temu.

Czasy się zmieniały, poupadały stare zgody - z Lechem, Arką, Zabrzem, Bytomiem, Opolem. Mimo dwukrotnej szansy piłkarze nie zdołali awansować do ekstraklasy. Od 1996 roku coraz słabsze wyniki sprawiały, że frekwencja na stadionie coraz bardziej spadała, jednak dalej liczyliśmy się w kibicowskiej Polsce pod względem chuligańskim oraz liczebnością na wyjazdach. Mieliśmy porażki - z Lechią, po Polska-Rumunia w Zabrzu, z Pogonią - w Szczecinie po wyjeździe do Polic, na Gryf Wejherowo - Zawisza od ekipy Arki. Były też zwycięstwa - odwet na Pogoni zakończył się zdobyciem 3 flag. Jedna z największych awantur z udziałem kibiców Zawiszy miała miejsce na meczu w Bydgoszczy z Odrą Opole wiosną 1998 rok, kiedy doszło do starć na stadionie i po meczu z policją.

Pierwszy sezon w czwartej lidze 1998/99 to również wiele awantur, szczególnie na wyjazdach - Grudziądz to ok. godzinna walka z policją, dwa razy zamknięty stadion na Zawiszy, obicie Olimpii Elbląg na Brdzie oraz masakra ormowców wracających z Polska-Luksemburg. Kibice mimo czwartej ligi licznie jeździli na wyjazdy, lecz piłkarze nie byli wstanie wywalczyć awansu. W roku 1999 zawarliśmy zgodę z kibicami GKS Jastrzębie, zerwana została zgoda z Rakowem. Świat kibicowski się zmieniał. Rok 2000 to przejęcie miejsca po KP Konin w II lidze, którego właścicielem był znany przed laty zawodnik Zawiszy i reprezentacji Piotr Nowak. Wtedy uważaliśmy, że jest to jedyne wyjście dla Zawiszy , aby wydźwignął się z kryzysu. Zaufaliśmy Nowakowi, który kiedyś był naszym idolem. Znów mogliśmy ruszyć "w Polskę za "Zawiszką". Zaczęło znów przychodzić coraz więcej kibiców. Jednak Nowak okazał się niepoważnym człowiekiem i mimo dobrej jesieni w wykonaniu piłkarzy Zawiszy, zaprzestał wspomagać zespół (czytaj: w ogóle nie miał pieniędzy i był ścigany przez wierzycieli) i wróciliśmy do występującej w czwartej lidze niezależnej od SSA Nowaka drużyny.

Rok 2001 to fuzja, którą wymyślili pseudodziałacze, Chemika z Zawiszą. Drużyna miała się nazywać Chemik/Zawisza i występować w III lidze, natomiast w IV lidze miał grać Zawisza/Chemik. Pseudodziałacze mimo nacisków kibiców , aby zamienili człony nazwy, bo nikt w Bydgoszczy nie będzie się identyfikował z tym tworem i nie będzie on miał kibiców, postanowili, że w III lidze będzie Chemik/Zawisza. My postanowiliśmy, że będziemy dalej chodzić na czwartą ligę. Wyjazdy w większości sobie odpuściliśmy, choć zdążyliśmy narozrabiać na pierwszym wyjeździe do Radziejowa, gdzie mieliśmy dym z policją i miejscowymi pomocnikami policji-mieszkańcami tej wsi, w wyniku czego zostało zatrzymanych 32 kibiców Zawiszy, później uniewinnionych.

Jak się okazało kolejna fuzja okazała sie niewypałem i drużyna Zawiszy została spuszczona do 5 ligi. Tak więc dalej ekipa kibiców WKS ZAWISZA BYDGOSZCZ tuła się po wsiach za swoim "ZAWISZKĄ". W styczniu 2003 postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Wraz z kilkoma oddanymi działaczami powołaliśmy do życia Stowarzyszenie Piłkarskie "Zawisza". Po pół roku działalności udało nam się wrócić do IV ligi, a na ostatni mecz sezonu przyszło 1500 ludzi. Awans uczciliśmy odpaleniem 180 rac.

Drużynie nie udało się pójść za ciosem i awansować z marszu klasę wyżej. Zakończyliśmy IV ligę na drugim miejscu za Elaną Toruń, z którą stoczyliśmy dwa ciekawe kibicowsko mecze derbowe, w obu przypadkach na naszą korzyść.

Początek 2005 roku zapowiadał lepsze czasy dla Zawiszy. Wróciło wielu dawnych zawodników i runda wiosenna miała być przetarciem przed walką o awans w następnym sezonie. Aby przypomnieć bydgoszczanom Zawiszę, zorganizowano pokazowy mecz z Lechem Poznań, na którym ku uciesze najwierniejszych fanów pojawiło się prawie 5 tys. ludzi. Kibice przygotowali świetną oprawę i wydawało się, że powrót Zawiszy na właściwe miejsce to kwestia czasu. Niestety, mimo niezłego rozpoczęcia sezonu 2005/06 Zawisza został uwikłany w sprawy korupcyjne przez jednego z byłych piłkarzy i działacza klubu. KPZPN odjął drużynie 9 punktów, zaczęło brakować pieniędzy, a większość piłkarzy zaczęła rozglądać się za innymi klubami. Jak się okazało był to nieostatni cios dla Zawiszy i jego kibiców.

W styczniu 2006 roku przy aprobacie władz miasta w osobach prezydenta Dombrowicza, innych lokalnych polityków typu Andrzej Walkowiak, prezesa CWZS Sebastiana Chmary, dziennikarzy bydgoskich mediów, sprowadzono do Bydgoszcz drugoligowy klub Hydrobudowa Kujawiak Włocławek, który przemianowano na Zawisza Bydgoszcz SA. Protestujących kibiców Zawiszy bydgoskie media mieszały z błotem , obrzucając przeróżnymi obelgami, widząc tylko nowy klub, nazwany przez kibiców Zawiszy ‘hydrotworem”. Stowarzyszenie Piłkarskie Zawisza oraz drużynę wyrzucono z zajmowanych prawowicie pomieszczeń, zapowiadał się dramat klubu z 60 letnią tradycją. Nóż w plecy swojemu klubowi wbiła też część zawodników z ekipy sezonu 89/90, która poparła przenosiny „hydrotwora’ do Bydgoszczy. Dla kibiców Zawiszy tym czynem, przekreślili swoje dotychczasowe osiągnięcia i szacunek jakim byli darzeni.

Kibice Zawiszy pokazali charakter . Nie dali się kupić drugoligowemu hydrotworowi, który przybrał nazwę i barwy Zawiszy. Nie opuścili i dopingowali w IV lidze prawdziwego Zawiszę. Wsparcia udzielili kibice z wielu klubów z Polski, wywieszając transparenty potępiające „hydrotwór” i dodające otuchy kibicom Zawiszy. 99% ekip mających wyjazd do Bydgoszczy na „hydrotwór , odpuściła go, twierdząc, że Zawisza Jest Jeden Czwartoligowy Nie Dla Złodziei Z Hydrobudowy. Wyłamała się tylko Lechia Gdańsk…

Upór i walka o prawdę kibiców Zawiszy przynosiła efekty. Na „hydrotwór” w Bydgoszczy nie przychodziło spodziewanych tysięcy, spragnionych dobrej piłki kibiców, mimo szumnych akcji medialnych w lokalnych gazetach i innych śmiesznych akcjach promocyjnych typu: darmowe bilety, „akcja długopis”, darmowe autobusy itp. historie. Na wyjazdach „drużyna hydrotworu” zawsze grała przy wrogo nastawionej publiczności, która wypominała złodziejstwo nazwy i barw.

W tym czasie kibice Zawiszy zmuszeni byli oglądać swój zespół w IV lidze, na innych stadionach niż na Gdańskiej, gdzie rozpanoszył się „hydrotwór”. Piłkarze grali swoje mecze na Sielskiej w Fordonie, później na Chemiku, zdarzało się, że trenowali w Myślęcinku. Nikogo poza kibicami ten zespól nie obchodził. Pseudodziennikarze rozpływali się w zachwytach nad „hydrotworem”, politycy włazili w dupę tzw. kibicom „hyrotwora” przed wyborami samorządowymi w 2006 roku.

Aż przyszedł wrzesień 2006 i śledczy oddelegowani do walki z korupcją w futbolu przyjechali do Bydgoszczy po prezesa „hydrotwora” Wojciecha Klatta. To zburzyło od razu obraz „pięknej” przyszłości „hydrotwora”, który liderował wtedy rozgrywkom 2 ligi i raczej zmierzał do awansu. Oczywiście w Bydgoszczy, w kręgach dziennikarskich związanych z ekipą prowadzącą „hydrotwór SA”, nie dowierzano prokuraturze wrocławskiej, a nawet jeden fanatyczny zwolennik „hydrotworu”– Tomasz Malinowski z Gazety Pomorskiej, próbował wykazywać, że jego koledzy po fachu z gazet wrocławskich opisujących ten fakt, mijają się z prawdą. Czas działał na korzyść kibiców Zawiszy. Atmosfera wokół włocławskiego przerzuta robiła się coraz gęstsza, aż na początku 2007 roku aresztowano Wita Ż, któremu zarzucano w publikacjach prasowych sprzyjanie „hydrotworowi”. To był ostateczny cios, po którym „hydrotwór” zakończył działalność w Bydgoszczy. Właściciel Hydrobudowy SA ogłosił, że w związku z sytuacją panującą w polskiej piłce zaprzestaje wspierania II ligowego zespołu. Niezłomni kibice Zawiszy, przez wiele miesięcy poniżani w mediach, inwigilowani przez policję, tryumfowali. Jednak do dziś zagadką na miarę Sensacji XX wieku są kulisy przenosin ‘hydrotwora” z Włocławka, przy jednoczesnym wygraniu przetargu na potężną kasę Hydrobudowy SA w Bydgoszczy.

ZAWISZA BYDGOSZCZ przetrwał najczarniejszy okres w swej historii dzięki najwierniejszym kibicom, dla których nazwa, barwy, herb, były, są i będą świętością.

Sezon 2007/08 przyniósł wreszcie awans do nowo utworzonej drugiej ligi (kiedyś trzeciej), a więc po 10 latach Zawisza wrócił na szczebel centralny. Po wygraniu IV ligi kujawsko-pomorskiej, Niebiesko-Czarni zmierzyli się w barażu z LZS Leśnica, w którym dwukrotnie pokonali rywali – u siebie 2:0 i na wyjeździe 1:0.

W nowej drugiej lidze, w roku 2008 kibice Zawiszy pokazali klasę. Dobra frekwencja u siebie, jak i na wyjazdach, ciekawe oprawy i inne kibicowskie sprawy, pokazały, że kibice Zawiszy to ekipa licząca się w Polsce.

Awans zbiegł się z oddaniem do użytku przebudowanego i odnowionego stadionu Zawiszy. Niestety, rządzący Bydgoszczą w osobach prezydenta Dombrowicza i wiceprezydenta Grześkowiaka uparli się, aby stadion nazwać Stadionem Miejskim. Wywołało to opór i sprzeciw kibiców Zawiszy, którzy nie wyobrażali sobie nazwy stadionu bez Zawiszy. Swojemu niezadowoleniu dali wyraz w formie transparentów na Mistrzostwach Świata Juniorów w LA oraz na jednej z sesji Rady Miasta. Następnie zorganizowali zbiórkę podpisów pod petycją o umieszczenie „Zawiszy” w nazwie stadionu. Pomimo prawie 10 tysięcy podpisów w tej sprawie, bydgoskie władze okazały się głuche na wolę bydgoszczan. Formy demokratycznego wyrażania opinii w Bydgoszczy rządzonej przez prezydenta Dombrowicza skazane są na doniesienia do prokuratury. Prezydent złożył doniesienie, ale prokuratura nie dopatrzyła się znamion, przestępstwa lub czynu zabronionego. Kibice Zawiszy, którzy rzekomo rozwieszali transparenty zostali osądzeni (kto nadał sprawę do sądu grodzkiego po odrzuceniu jej przez prokuraturę możemy się tylko domyślać) przez Sąd Grodzki kuriozalnym wyrokiem, który m.in. nakazał stawiennictwo na dzielnicowych komisariatach podczas następnych lekkoatletycznych Mistrzostw Świata Juniorów, które odbędą się …w Kanadzie. Oprócz tego jeden z kibiców obecnych podczas obrad Rady Miasta również został skazany. Oczywiście kibice odwołali się od tych absurdalnych wyroków. Sprawy trwają…

Stan na kwiecień 2009