Przegląd Sportowy dalej drąży temat

03.01.2014
W internetowym wydaniu Przeglądu Sportowego pojawił się artykuł pt. "Odpowiadamy na nieoficjalną odpowiedź Osucha. To dopiero była wydmuszka!" Poniżej prezentujemy jego treść. "Zastanawialiśmy się, czy jest sens odpowiadać na zarzuty postawione na weszlo.com, które tak naprawdę nie dotyczą naszego tekstu o Radosławie Osuchu, a bardzo swobodnej jego interpretacji. Odpowiadamy, bo mamy tę przewagę nad autorem, że widzieliśmy stos dokumentów, rozmawialiśmy z wieloma osobami z Bydgoszczy, w odróżnieniu od autora nie opieraliśmy się na stwierdzeniach Osucha i własnych wyobrażeniach, a na faktach..."

1. Zarzucono nam: w tekście zabrakło chyba najważniejszej informacji –była to sprzedaż warunkowa. Gdyby klub nie wywalczył w cztery lata awansu do Ekstraklasy, miasto mogłoby go odebrać Osuchowi za 1 zł. To chyba istotna wiadomość, by ocenić, czy ktoś zapłacił dużo, czy mało. Był bowiem w tym wszystkim spory element ryzyka. (cytujemy pierwotną wersję tekstu, przed poprawkami błędów autora).

Takiej informacji zabraknąć musiało, bo jest nieprawdziwa. Autor zauważył to po jakimś czasie i zmienił, ale pierwotne dane obnażyły jego nieznajomość dokumentów. Zapis w umowie brzmiał bowiem: Gdyby do końca sezonu 2014/2015 Zawisza nie awansował do ekstraklasy, miasto mogło odkupić akcje za cenę ich zbycia. CZYLI ZA 505 tysięcy, a nie 1 zł. Ryzyko? Chyba jednak nie było tak wielkie, skoro 505 tysięcy, jakie Osuch miał przelać w 2011 roku, w większości najprawdopodobniej i tak pochodziło z budżetu miasta.

Zresztą ten zapis był dla Osucha bardzo korzystny. Przejął bowiem klub, który miał 80 tysięcy złotych zadłużenia. Po pół roku jego działalności wzrosło ono do 1,7 mln zł, a po półtora roku do 3,5 mln. Gdyby Zawisza przez cztery lata nie awansował, Osuch oddałby go z pocałowaniem ręki. Na dodatek dostałby za to 505 tysięcy (bardzo prawdopodobne, że zapłacił ze swoich tylko 101 tys), a potem powiedział miastu: proszę jeszcze oddać zadłużenie wobec Osuch Sport. Zapewne milionowe, skoro wciąż rośne. To dopiero nazywa się ryzyko!

2. Czytamy, że „istnieje proste uzasadnienie: piłkarze Zawiszy – ze względów podatkowych – mają podpisane dwie umowy. Jedną klasyczną, a drugą z firmą Osuch Sport, która wypłaca im większą część pensji. Zadłużenie milionowe względem Osuch Sport to nic innego jak pensje, które z OS już wypłynęły, a z Zawiszy jeszcze nie wyszły.”

Wytłumaczenie bardzo proste i bardzo mało prawdopodobne. Milion złotych to zadłużenie wobec firmy Osuch Sport za rok 2011. Zawisza grał wówczas w pierwszej lidze, gdy piłkarze zarabiali maksymalnie po 10 tys zł (taką informację dostał od Osucha Maciej Dąbrowski negocjując po awansie swoją umowę). Miesięcznie WKS przeznaczał więc na wynagrodzenia zawodników ok 200 tys zł, więc nie ma mowy, by to zadłużenie wynikało tylko z tego, że sprawozdanie było sporządzane akurat wtedy, gdy kasa z OS wypłynęła, a z Zawiszy jeszcze nie wyszła. Skoro to pieniądze na pensje, to przecież zadłużenie szybko zostałoby spłacone, w końcu w budżecie WKS muszą być zapisane środki na ten cel. Co miesiąc zadłużenie powinno się więc zerować. Tymczasem Wiktor Jakubowski, przedstawiciel miasta w Radzie Nadzorczej Zawiszy, jasno nam powiedział, że dług WKS wobec Osuch Sport wciąż rośnie. Osuch powinien najpierw ustalić z miastem wspólną wersję, bo trochę się one wykluczają.

I jeszcze kwestie formalne. Za jaką usługę WKS płaci firmie Osuch Sport? Jak tytułowane są przelewy. Osuch uwielbia mówić o Zawiszy jako tylko o swoim klubie, jednak jakby nie zaklinał rzeczywistości, to miasto wciąż ma w niej udziały, a przede wszystkim łoży na niego publiczne pieniądze. Sprawy formalne powinny być więc załatwiane zgodnie z prawem. Ponawiamy więc pytanie z tekstu: za jaką usługę WKS Zawisza płaci firmie Osuch Sport? Bo na pewno nie przelewa kasy tytułem „wynagrodzenia zawodników” – dwie firmy nie mogą płacić z tę samą usługę.

3. I znów mamy słowa Osucha przeciwko faktom. Weszlo napisało: Przez dwa lata w pierwszej lidze wykładał z własnej kieszeni ok. 2,5 miliona złotych (tak twierdzi), ponieważ zanim pojawiły się miliony z praw telewizyjnych, dość silny zespół trzeba było stworzyć i utrzymać. W dwa sezony wydał pięć milionów.

Osuch twierdzi… My nie chcemy twierdzeń, a dowodów. Jakie miał możliwości wpłacenia pieniędzy do spółki? Są na to trzy sposoby. Pierwszy – podwyższenie kapitału zakładowego. Do dziś jest on taki sam, jak w momencie, gdy Osuch spółkę przejmował (5,315 mln zł). W ten sposób pieniędzy do klubu więc nie włożył. Drugi sposób – można zrobić przychód. Gdyby spółka WKS promowała jakąś spółkę powiązaną z Osuchem, mógłby swoją kasę włożyć. Ale żadna firma Osucha poprzez Zawiszę się nie reklamuje, więc nie ma takiej możliwości. Ostatni sposób – pożyczki. Te w sprawozdaniu finansowym również nie widnieją. W dokumencie są tylko zobowiązania z tytułu dostaw i usług wobec Osuch Sport, a to zupełnie inna bajka. Wyeliminowaliśmy więc wszystkie trzy możliwości WŁOŻENIA przez Osucha pieniędzy do spółki. Radzimy uważać na to, co Osuch twierdzi.

4. Osuch przejada więc pieniądze miejskie. Chyba jednak zabrakło pełnej informacji, by tekst uznać za rzetelny. Przede wszystkim należało wspomnieć, że Bydgoszcz wydawała na II-ligowego Zawiszę (trzeci poziom rozgrywek!) mniej więcej tyle samo – zdaje się, że minimalnie więcej – ile wydaje na Zawiszę ekstraklasowego.

Chyba jednak autorowi zabrakło wiedzy, by rzetelnie nas wypunktować. W drugiej lidze miasto dało na Zawiszę 3 mln zł, w pierwszej, gdy przyszedł Osuch po 3,5 mln na sezon. 3 to raczej nie jest „minimalnie więcej” niż 3,5. Dotacje więc wzrosły, w odróżnieniu do wpływów ratusza na spółkę. I najważniejsze – w drugiej lidze miasto zapłaciło za promocję tylko 600 tysięcy złotych. Prawie SZEŚĆ RAZY MNIEJ NIŻ W PIERWSZEJ LIDZE. Reszta kasy poszła na podwyższenie kapitału zakładowego.

5. Gdyby przełożyć sytuację na rynek medialny, wydawnictwa nie płacą dziennikarzom z pieniędzy właścicieli, drenując kieszeń rodziny Springerów. Płacą z pieniędzy wygenerowanych przez dział reklamy i przez sprzedaż kioskową. Analogia z piłką bardzo wyraźna. Zastanawiam się, czy ci sami dziennikarze postawią zarzut władzom spółki, dla której świadczą pracę, że te władze nie wydają na wynagrodzenia pracowników własnych środków (a dodatkowo owe władze w różnej formie wypłacają sobie kosmiczną kasę). Mało tego, niejednokrotnie zarabiają poprzez zamieszczanie reklam spółek skarbu państwa czy też miejskich. Chyba nikt nie będzie z tym faktem polemizował.

Kompletne niezrozumienie tematu. Nikt nie broni Osuchowi pozyskiwać reklamodawców, gdyby mu się to udało (do czego zresztą zobowiązał się w umowie kupna), tylko byśmy przyklasnęli. Sam jednak powtarza, że pomaga mu tylko firma Solbet, inni na koszulkach piłkarzy Zawiszy jakoś reklamować się nie chcą. OSUCH WYDAJE JEDNAK PIENIĄDZE PODATNIKÓW. Gdyby Ringier Axel Springer był współfinansowany z budżetu państwa, moglibyśmy to porównywać. A w tym wypadku jest to argument absurdalny.

6. To naprawdę zdumiewające, że można postawić szefowi spółki publicznie zarzut, że niedostatecznie wtapia kasę. To możliwe jest chyba tylko w polskim futbolu, w którym przed Osuchem wtapiali wszyscy albo prawie wszyscy. ZARZUT NIE DOTYCZY TEGO, ŻE OSUCH NIE WKŁADA WŁASNYCH PIENIĘDZY. Zarzucamy, ŻE WYDAJE PIENIĄDZE PUBLICZNE NA USŁUGI ŚWIADCZONE PRZEZ WŁASNĄ FIRMĘ, PŁACI PUBLICZNYMI PIENIĘDZMI SYNOWI. Sam ustalając przy tym stawki. Radzimy czytać ze zrozumieniem.

7. Cała Polska wiedziała, za ile można wziąć ten klub – a nikt poza Osuchem nie chciał. Skoro nikt poza nim nie chciał, to widocznie nie był to wcale taki złoty interes, jak to teraz przedstawia „PS”. Po pierwsze – może nikt nie zdawał sobie sprawy, że wcale nie trzeba mieć tych 505 tysięcy, by ten klub kupić? Po drugie – jak startować w przetargu, którego zwycięzca został ogłoszony dużo wcześniej, zanim przetarg wystartował (w czerwcu)? W połowie marca Osuch na pytanie dziennikarza bydgoskiej Gazety Wyborczej, kiedy zostanie nowym właścicielem Zawiszy, odpowiedział: Zostało jeszcze do omówienia kilka szczegółów, ale myślę, że w ciągu dwóch tygodni zapadną już jakieś konkretne decyzje. Rozmawiał z prezydentem Bydgoszczy od początku 2011 roku. 6 lipca kupił akcje, a 21 czerwca, trzy tygodnie przed przejęciem klubu, został mianowany prezesem Zawiszy. Wówczas jeszcze miejskiego Zawiszy. Czy naprawdę ktokolwiek miał szansę konkurować z człowiekiem, który zostaje prezesem i ma wgląd do wszystkich dokumentów spółki?

8. W tekście padają cytaty z weszlo.com, np. ten, gdy Osuch mówi, że przejął drużynę złożoną z beznadziejnych piłkarzy, których musiał się pozbyć. A żeby się ich pozbyć, to musiał zapłacić tym piłkarzom odprawy. „Przegląd Sportowy” dotarł do Marcina Łukaszewskiego, który mówi: –Czytałem, że Osuch wydał majątek na odprawy. Ja swojej na oczy nie widziałem.Czyli Osuch kłamca! Chyba należałoby napisać, że Łukaszewski nie mógł widzieć żadnej odprawy, ponieważ skończył mu się kontrakt. Jak można pominąć tak kluczową informację, by wykazać rzekome kłamstwo Osucha? Przecież to szczyt manipulacji. Zawodnicy z ważnymi umowami dogadywali się – brali wynagrodzenie np. za trzy miesiące i dostawali wolną rękę.

Żeby było rzetelnie, zacytujemy całą wypowiedź Osucha dotyczącą odpraw:

„Klub kupiłem bardzo tanio, za 550 tysięcy, ale nic tu nie miałem! Tylko obciążenie trzydziestoma zawodnikami, którzy mieli aneksy w umowach przygotowane celowo przed moim przyjściem. Nagle z trzech tysięcy miesięcznie przeskakiwali na siedem, a potem tłumaczyli się, że mają jeszcze rok czy dwa lata kontraktu. Wolałbym już niemieć nikogo, bo każdemu musiałem po te 20 tysięcy wypłacić, żeby tylko odeszli!”

Zgadza się, Łukaszewskiemu kończył się kontrakt, tak samo jak większości piłkarzom Zawiszy. Gdy Osuch przejmował klub, jedynie OŚMIU zawodników miało aktualne umowy. Skoro jednak mówił o trzydziestu, to i Łukaszewski, i cała reszta mogła być przekonana, że o odprawach również dla nich.

9. Wspominają w „PS” o wyrzuceniu trenera Sławomira Bigalke, ale nie wspominają, że to prezes stowarzyszenia toczącego z Osuchem – do spółki ze stowarzyszeniem kibiców – wojnę.

Fakt, że Sławomir Bigalke jest prezesem Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawiszy nie ma żadnego znaczenia w kontekście tego tekstu, ponieważ rozstano się z nim latem, gdy nie było żadnego konfliktu na linii Osuch –kibice, a on prezesem SP wówczas nie był. Poza tym SP Zawisza odciął się od tego konfliktu, a fakt, że nie podpisał oświadczenia przygotowanego przez prezydenta Bydgoszczy świadczy tylko o tym, że nie zamierzają w tym konflikcie opowiadać się po stronie Osucha.

10. Kompletnie rozłożył mnie na łopatki fragment, że Osuch dostaje stadion za złotówkę (tak sobie wynegocjował), a „dla porównania Polonia Warszawa płaciła za wynajem w dniu meczowym 46 tysięcy złotych”. Nie wiem, czy dziennikarze „Przeglądu Sportowego” zauważyli, ale Polonia Warszawa zbankrutowała. Halo, jest tam kto? Polonia ZBANKRUTOWAŁA. Nie ma jej. Klubów, które dostają od miasta stadion za złotówkę jest w Polsce sporo. Dlaczego porównywać Zawiszę z klubem, który nie wydoił finansowo i padł, a nie z masą klubów, które działają na takich zasadach, jakie przyjęto w Bydgoszczy?

Problem polega nie na tym, ze dostaje stadion za złotówkę, a na tym, że nie płaci ani gorsza za jego użytkowanie, przez co jupitery na stadionie świecą się jeszcze 1,5 godziny po zakończeniu meczu. Jak samemu się nie płaci, to można się bawić. Poza tym nie był to zarzut, tylko uświadomienie, że to kolejna pomoc, oszczędność dla Osucha w mieście, w którym „nikt mu nie pomaga”.

11. Zastanawiam się też, czy odnieść się do fragmentu, iż Zawisza to dziś rodzinna firma. Co w tym do cholery złego? „Grycan, lody od pokoleń” – też rodzinna firma, a nikt w biznesie nie robi z tego afery. Wkrótce zarządzanie Kulczyk Holding przejmie syn Jana Kulczyka, a lody Koral produkują bracia Józef i Marian Koralowie. Skoro człowiek przyjechał z Poznania do Bydgoszczy, to nic dziwnego, że otoczył się swoimi ludźmi, a nie obcymi. Zrozumiałbym zarzuty, gdyby rodzinka ciągnęła klub w dół, poprzez nierozsądne decyzje i brak kompetencji, ale tego nie zauważyłem. Syn Osucha – Kajetan, 24-letni menedżer – uczestniczył w transferach Goulona, Micaela i Luisa Carlosa (swoją drogą, otrzymał za to łącznie 10 tysięcy euro, niebywała fortuna). To były złe transfery? Stała się krzywda klubowi? I chyba warto dodać: uczestniczył w trzech transferach, a Zawisza przeprowadził ich ponad trzydzieści… Hmm, układ Osucha z synem jest dla „PS” podejrzany, ale układ Adama Topolskiego z synem (honorarium za pracę trenerską na konto knajpy serwującej kebaby) – to już dla „PS” w porządku.

I znów to samo – Grycan, czy lody Koral nie są finansowane z pieniędzy publicznych. Kajetan otrzymał 10 tysięcy euro? A skąd ta pewność? Znów to samo – bo Osuch jr. tak powiedział? Osuch senior w Kontrataku mówił: „Za darmo Goulona nie otrzymasz. Menedżer jego musi otrzymać w granicach 100 tysięcy euro„. A kto sprowadził do Bydgoszczy Goulona? Kajetan. Tak samo Andre Micaela i Luisa Carlosa.

Sprawa Topolskiego? W tekście podaliśmy ją jako suchy fakt. Zresztą wg logiki autora, co złego w fakturach wystawianych na firmę syna Topolskiego – Sebastiana, skoro nie ma nic złego w tym, że piłkarzom Zawiszy większą część pensji niby płaci Osuch Sport a nie WKS? W obu przypadkach chodzi przecież o sprawy podatkowe.

12. Autorzy wychodzą z założenia, że dobry szef spółki powinien w nieskończoność pompować w nią pieniądze (czyli w domowym budżecie generować straty). Moim zdaniem jest wręcz przeciwnie – dobry szef spółki potrafi sprawić, by spółka finansowała się sama. Osuch byłby zdaniem „PS” lepszym prezesem, gdyby co roku dokładał dziesięć milionów. A że sprawił, iż nie trzeba już dokładać, a można nawet wyjąć – to jest zły. Na tej zasadzie dobry jest Cacek, który dokładał i dokładał, a efektów brak, poza upadłością. A moim zdaniem od know-how Osucha okazało się więcej warte niż miliony Cacka i miliardy Wojciechowskiego. Nie zarzucamy Osuchowi, że dziś nie wykłada swoich pieniędzy, wypominamy mu kłamliwe stwierdzenia, w których zapewnia, że wykłada na Zawiszę swoje pieniądze i „nikt mu w Bydgoszczy nie pomaga”. To chyba dość duże nadużycie, skoro lwią część budżetu dostaje z miasta, prawda? Spółka nie finansuje się sama, budżet zamyka się dzięki kasie z miasta.

13. W życiu bym się nie spodziewał, że będę adwokatem Radosława Osucha, właściciela Zawiszy Bydgoszcz, ale najwidoczniej taka moja rola, teraz już zostanę na amen sklasyfikowany jako jego przydupas, z czym przyjdzie mi żyć.

Dziwne, my wiedzieliśmy to już kilka miesięcy temu, kiedy zaczynaliśmy zbierać materiał do naszego tekstu. Wszystko potwierdziło się w Kontrataku z udziałem małżeństwa Osuchów, kiedy przez 60 minut nie padło ani jedno trudne pytanie.

Nie do pojęcia jest, że Osuch publikuje na oficjalnej stronie internetowej Zawiszy cudzy felieton jako odpowiedź na nasz artykuł. Bo Krzysztof Stanowski raczej nie jest zatrudniony w Zawiszy jako rzecznik prasowy. No chyba, że czegoś nie wiemy…

Radosław Osuch miał szansę sam się bronić, wysłaliśmy mu pytania, na żadne nie odpowiedział. Nie interesują nas więc teraz zgrabne zdania Krzysztofa Stanowskiego. Niech Osuch pokaże faktury, udowodni, że jest czysty. Bo na razie jest dużo gadania, a sprawozdania finansowego w Sądzie Gospodarczym w Bydgoszczy jak nie było, tak nie ma. Dlaczego?

PS. Nie zbieramy na pierwsze samochody, oboje już je posiadamy.

Iza Koprowiak, Piotr Żelazny

Pełna wersja tekstu