Roman Kołtoń: Czy w Polsce można grać z korupcyjnym błotem na twarzy?

12.04.2014
Polecamy serdecznie felieton redaktora Polsatu Sport na temat nadanego niedawno obywatelstwa Hermesowi, a także jego dotychczasowej kariery.

Hermes N. S. a sprawa polska...

Czy w Polsce można grać z korupcyjnym błotem na twarzy? Można! Przez sześć lat w kolejnych klubach, które potrzebują przeciętnego piłkarza z Brazylii. Tomasz Hajto - który rozegrał 201 meczów w Bundeslidze - mówi: "W Niemczech coś takiego jest nie do pomyślenia. My Polacy nie szanujemy piłki nożnej, na której rzekomo nam zależy. Wpuszczamy do ligi obcokrajowców i ci handlują meczami, a po czymś takim dalej ich tolerujemy". Święte słowa! Mało kto przyznaje, że właśnie afera korupcyjna i handlowanie kiepskimi piłkarzami doprowadziło naszą piłkę na dno.

Tomasz Hajto ma rację, gdy wyraża oburzenie w sprawie Hermesa N. S.. 62-krotny reprezentant Polski przypomina: "Pamiętam, jak mówił w jednej ze stacji telewizyjnych, że słabo mówić po polski". Może słabo, ale jednak sąd w Kielcach zgodził się z wnioskiem prokuratury, że odegrał niepoślednią rolę w korupcji Korony przed wieloma laty. Mimo że sprawa była znana organom dyscyplinarnym PZPN od lat, gra w najlepsze w piłkę i zarabia kasę. Jagiellonia, Polonia Bytom i Zawisza Bydgoszcz to kolejne przystanki jego kariery.

Sezon 2003/2004 odbija się czkawką wielu ludziom. I tym już dawno osądzonym - jak Dariusz Wdowczyk (poddał się karze kilka lat temu), jak i tym, którzy wybrali inną taktykę i zostali osądzeni dopiero na początku grudnia 2013 roku. Jednym z nich jest Hermes N. S., który dość regularnie występuje w drużynie kierowanej przez Ryszarda Tarasiewicza. Brazylijczyk właśnie dostał wyrok - 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata plus 25 tysięcy złotych grzywny. Jednak skala korupcji w Koronie i jej uczestnicy byli znani opinii publicznej już w 2008 roku!

Hermes N. S. jest przykładem, jak przez kilkanaście lat można być naprawdę bardzo przeciętnym piłkarzem i kręcić się na naszej karuzeli ligowej w najlepsze. To że z korupcyjnym błotem na twarzy od sześciu lat? A komu to przeszkadza? Klubom? A skąd! Organom dyscypliny PZPN? W życiu! Coś tam orzeczono w lutym 2011 roku. Dokładnie roczną dyskwalifikację, ale kara nigdy nie weszła w życie. Tak zamotano sprawę, że została uchylona, a postępowanie dyscyplinarne rozpoczęto na nowo. Hermes N. S. był ważnym ogniwem Jagiellonii Białystok. Teraz też Zawisza nie zamierza się z nim rozstać. 39-letni Brazylijczyk zagrał w 14 meczach ligowych w tym sezonie i brakuje mu tylko dwóch występów do 200 meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. O tempora, o mores!

Innym prominentnym przykładem jest ważne ogniwo Wisły - Łukasz G., któremu prokuratura zarzuca, że grał w 30 ustawionych meczach GKS-u Bełchatów. I co? I nic! Kiedyś Wisła była bardzo stanowcza w takich sprawach. Natychmiast rozstawała się z ludźmi uwikłanymi w korupcję, a teraz toleruje Łukasza G., co naprawdę jest zaskakujące. Może to element szerszej całości. Afera korupcyjna przejadła się medialnie. Już nie wzbudza takich emocji, jak kiedyś. Co najwyżej nadzwyczaj skrupulatny dziennikarz Dominik Panek odnotowuje wszystkie możliwe fakty na "Blogu Piłkarka Mafia". Ludzie z organów dyscyplinarnych PZPN wolą jednak czekać na ostateczne wyroki sądów. Tak było za Michała Listkiewicza i Grzegorza Laty, tak jest również za Zbigniewa Bońka. Temu ostatniemu warto oddać, że od początku uważał, że trzeba przeprowadzić abolicję. Jednak Bońka nikt nie słuchał. Wielu starało się wmówić, że osób i klubów uwikłanych w aferę będzie niedużo (Listkiewicz - w wywiadzie po aresztowaniu pierwszego arbitra - rzekł przed kamerą: "Jedna czarna owca"). Lektura "Blogu Piłkarska Mafia" jest jednak wstrząsająca. Dziesiątki klubów, setki nazwisk.

Na koniec słowo od Bońka po wyborze Adama Nawałki: "Na Dariusza Wdowczyka opinia publiczna jeszcze nie była gotowa". Ciekawe, czy kiedyś będzie? A Wdowczykowi jedno trzeba oddać. Zrobił głupstwo i odcierpiał w każdym wymiarze: karnym, dyscyplinarnym i myślę, że także moralnym. Wielu innych - z równie prominentnymi nazwiskami - zamazywało obraz w ostatnich latach. Groziło sądami, wymachiwało łapami, śmiało się w twarz... Często jednak agenci CBA przyjeżdżali i skuwali ich łapy. Albo sami z podkulonymi ogonami - gdy wokół nich zaciskała się pętla - udawali się do Wrocławia, aby prokuratorom Krzysztofowi Grzeszczakowi i Robertowi Tomankiewiczowi donosić na wszystkich. Aby mogli skorzystać - za namową ich prawników - z instytucji "czynnego żalu" (za zeznania możliwie najbardziej łagodne potraktowanie przez wymiar sprawiedliwości).

Wiem, że temat mało przyjemny, zwłaszcza w świąteczno-noworocznej atmosferze. Jednak właśnie teraz - pod koniec roku - warto pomyśleć, co dalej. Trzeba trochę refleksji, aby zmienić, czy naprawić piłkę w Polsce. Hermes N. S. jest klasycznym przykładem zaniedbań, czy też karygodnych praktyk. Przeciętniak z Brazylii, który w czasie swojej kariery w Polsce zarobił pewnie miliony złotych. I jeszcze uwikłał się w korupcję, a później bagatelizował fakt pod hasłem, że "słabo mówić po polski". I kluby, a także PZPN przechodziły nad tym do porządku dziennego. Stąd słabość polskiej piłki.

Po erze ustawianych meczów, która trwała do 2006 roku, przyszła era handlowania piłkarzami. Zalew przeciętnych obcokrajowców. W sezonie 2010/2011 blisko stu debiutantów-obcokrajowców przy niespełna 50 Polakach. To horrendum na szczęście się kończy, ponieważ kluby są mocno zadłużone. Nie było żadnego efektu EURO 2012 - poza jednym, że mamy jedne z najwspanialszych stadionów w Europie. Na tych stadionach gra jednak liga, która nie jest 8., 10., czy 12. w skali Starego Kontynentu. Znalazła się w trzeciej dziesiątce i wegetuje, nie potrafiąc wprowadzić klubu do Ligi Mistrzów od 1996 roku. Ba, po reformie Michela Platiniego były dwa sezony, gdy żaden z polskich klubów nie zagrał nawet w Lidze Europejskiej. Warto zastanowić się nad prawdziwymi powodami tej sytuacji. Samo tasowanie trenerów w klubach ligowych, czy w reprezentacji, nic nie da...