Wandzel: Osuch mnie straszył, groził, inwigilował. Trzeba go odizolować od piłki!

06.07.2015
Maciej Wandzel, współwłaściciel Legii Warszawa tłumaczy, dlaczego złożył do prokuratury wniosek przeciwko Osuchowi.

Iza Koprowiak: Radosław Osuch twierdzi, że złożył pan zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa w ramach odwetu.

Maciej Wandzel: Nie jestem zadowolony, że musiałem to zrobić. Długo tolerowałem sposób, w jaki zachowywał się pan Osuch, namawiałem też kolegów, by przymykali oko na jego mocno niestandardowe poczynania. Obrażanie ludzi, straszenie, rękoczyny. Jednym słowem: daleko posunięte chamstwo.

Dlaczego pan namawiał?


Maciej Wandzel: Wierzyłem, że poprzez rozmowę czy drobne kary uda się go przekonać, by tak nie postępował. To właściciel klubu, członek Ekstraklasy SA, uważałem, że nie jest w dobrym tonie krytykowanie jednego z nas. Szczególnie, że kilka razy, gdy posunął się do mówienia nieprawdy, był w stanie publicznie przeprosić. Dziś wiem, że ta strategia była błędna, w pewnym momencie dostrzegłem, że to jego cyniczny i bezwzględny sposób na załatwianie pewnych spraw. Musiałem zareagować, bo nie chodziło już o wyzwiska i przepychanki po kilku drinkach, tylko o zdecydowanie poważniejsze sprawy.

Wszystko zaczęło się we wrześniu 2013 roku, po meczu Zawiszy z Podbeskidziem (2:2)?


Maciej Wandzel: Pan Osuch wulgarnie zaatakował Pawła Pskita, sędziego tego spotkania, a potem pozwolił, by na stronie internetowej jego klubu wywieszony został baner sugerujący, że arbiter ten jest powiązany ze sprawami korupcyjnymi. Komisja Ligi ukarała wówczas pana Osucha karami w wysokości 20 i 30 tys. złotych. Od tego rozpoczął się nasz konflikt. Właściciel Zawiszy oświadczył, że został skazany przez stalinowski sąd na karę zupełnie niewspółmierną do wydarzeń. Uznał, że razem z prezesem Ekstraklasy SA jestem za to odpowiedzialny. Zapowiedział, że nas za to rozliczy. Potem jednak publicznie przeprosił w wywiadzie dla weszlo.com i przy kolegach.

Skrucha pana Osucha nie trwała długo.


Maciej Wandzel: Zaczął prowadzić permanentną walkę z sędziami i z nami, choć tłumaczyłem mu, że Ekstraklasa SA nie ma nic wspólnego z arbitrami, bo Kolegium Sędziów podlega PZPN. Pan Osuch łączy nas jednak w ramach swoich szeroko rozumianych teorii spiskowych. Według niego istnieje świat „esbecko-stalinowski”, tzw. układ, który ustala, kto ma zostać w ekstraklasie.

Zarzucił Ekstraklasie SA, że „pomaga bandytom niszczącym Zawiszę, bo nie przypadkiem na ok. 50 zakazów, które miały te same papiery, lekko ukaraliście szprotki, a pomogliście czterem szefom bandytów, by mogli dalej atakować”.


Maciej Wandzel: Jesienią ubiegłego roku Zawisza nałożył wiele zakazów stadionowych na swoich kibiców. Komisja Ligi jest drugą instancją, każdy, kto dostał zakaz, ma prawo się do niej odwołać, a ona może karę uchylić. Sytuacja była trudna. Członkowie KL otrzymali wnioski, które były bardzo słabo przygotowane pod względem formalnym, wydano je z naruszeniem prawa.

Jakiś przykład?


Maciej Wandzel: Ktoś dostał zakaz, ponieważ oglądał mecz nie w swoim sektorze, tymczasem ta osoba przyszła i pokazała wydany przez klub ważny identyfikator, który ją do tego uprawniał. Członkowie KL musieli więc uznać, że w stosunku do czterech osób nie było żadnych podstaw prawnych, by były ukarane. Nie można podważać niezależności i obiektywizmu organów jurysdykcyjnych.

I dlatego pan Osuch zarzucił wam, że nie pomagacie mu w walce z pseudokibicami?


Maciej Wandzel: Nie zarzucił nam braku wsparcia, raczej oskarżył nas o współpracę z przestępcami, bandytami. Było to dla nas obrzydliwe i wyjątkowo przykre, że jeden z nas wysunął takie oskarżenia, podczas gdy włożyliśmy duży wysiłek, by poprawić relacje klubów z kibicami i w ogóle bezpieczeństwo na stadionach. Już wtedy zacząłem od niego dostawać bezpośrednie sms-y z groźbami, że mnie wykończy, zniszczy, że nie cofnie się przed niczym. Pierwszy raz w życiu spotkałem się z taką sytuacją. Uznałem to jednak za jego fanaberie, zignorowałem. Dziś uważam to za bardzo poważny błąd, bo okazało się, że w swoim działaniu jest zupełnie niepohamowany, skłonny do naruszania prawa. Potem dwa razy był ukarany kwotą w wysokości 10 tys. złotych za zachowanie w stosunku do sędziów. Podczas meczu z Ruchem zaatakował przedstawicieli chorzowskiego klubu, m.in. pana Mosóra, oraz przedstawicieli PZPN. W środowisku było o tym głośno, bo było to kolejne przegięcie.

Pan Osuch płacił te kary?


Maciej Wandzel: Odwoływał się i płacił, a właściwie sami je ściągaliśmy, potrącaliśmy z bieżących wypłat. Tolerowaliśmy, wybaczaliśmy, miał problem z kibicami, nie chcieliśmy więc pogarszać jego sytuacji. Kolejny incydent to wywiad dla weszlo.com z 6 września 2014 roku, w którym zarzucił nam, że na prawo i lewo wydajemy pieniądze, że mamy za duże koszty utrzymania. Podał kilka „konkretów”, np. że koszty Ekstraklasy z tytułu raportu Ekstraklasy i firmy Ernst & Young wynoszą 600 tys. zł. rocznie, a w rzeczywistości wydajemy na to 20 tys. zł. Wtedy uznałem, że jest to wyjątkowe świństwo. Napisałem do prezesów wszystkich klubów, bo stwierdziłem, że sprawa jest na tyle poważna, że trzeba ją podnieść na forum. Odpowiedziałem na jego zarzuty, obalając każdy z nich. Wszyscy solidarnie stanęli po naszej stronie. Zażądałem też, by to sprostował i przeprosił, czego oczywiście nie uczynił. Dwa tygodnie później próbował takie tezy stawiać na Walnym Zgromadzeniu Ekstraklasy. Między styczniem a marcem był względny spokój. 10 marca podczas spotkania klubów w Jachrance pan Osuch, wraz ze swoim znajomym po kilku drinkach dopuścił się fizycznej agresji wobec przedstawicieli Ruchu Chorzów. Gdyby nie wsparcie kolegów, doszłoby do poważniejszej bójki. Widziało to z 10 osób.

Podobne scenki, gdy poleje się zbyt dużo alkoholu, nie zdarzały się przy tego typu spotkaniach?


Maciej Wandzel: Od kiedy jestem w Ekstraklasie, nigdy czegoś takiego nie widziałem. Ta sprawa również jest przedmiotem śledztwa, którym zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy.

Kiedy poinformował pan o sprawie prokuraturę?


Maciej Wandzel: Punkt zwrotny w moim myśleniu nastąpił, gdy dowiedziałem się, że pan Osuch zatrudnił agencję detektywistyczną, która zajmuje się inwigilacją mojej osoby, zbieraniem dokumentów na mój temat, jak również moich wspólników z Legii. Wtedy jeszcze nieco to zignorowałem, uznałem, że nie mam sobie nic do zarzucenia. Ale pod koniec sezonu, kilka dni przed ostatnimi meczami, pan Osuch zaczął się jednak ze mną kontaktować i mnie straszyć. Twierdził, że w moim interesie jest, by Zawisza utrzymał się w ekstraklasie, w przeciwnym razie spotkają mnie drastyczne konsekwencje. Wtedy doszedłem do wniosku, że to koniec żartów. Skonsultowałem się z prawnikami, oni zobligowali mnie do złożenia wniosku do prokuratury.

W jaki sposób miał pan spowodować, że Zawisza się utrzyma? Pan Osuch mówił, czego konkretnie oczekuje?


Maciej Wandzel: No właśnie nie mówił, jak mam na to wpłynąć. Wszystko działo się w ramach konwencji, że przecież mam wpływ na sędziów i że istnieje układ, który zarządza wszystkim. Absurd. Gdy potem raz jeszcze się z nim skontaktowałem, stwierdził, że świetnym pomysłem jest, by cofnięto licencję na grę w ekstraklasie Koronie Kielce, która ma kłopoty finansowe. W zasadzie to też było żądanie.

Sprawą zajmuje się prokuratura. PZPN również się jej przyjrzy?


Maciej Wandzel: Prokuratura, jeśli zechce, zajmie się jedynie aspektem inwigilacji i powoływania się na wpływy w instytucjach państwowych. Osobiście uważam, że pan Osuch powinien za wszystkie te działania, od pierwszego do ostatniego, ponieść poważne konsekwencje przede wszystkim przed organami dyscyplinarnymi PZPN. To kwestia wewnętrznego samooczyszczenia się środowiska polskiej piłki. Zamierzam wnieść pismo procesowe do Komisji Dyscyplinarnej. Chcę doprowadzić do tego, że rękoczyny, wulgarne ataki, czy cyniczne mówienie nieprawdy, które ma ludzi dyskredytować, będzie surowo karane. W moim przekonaniu działania pana Osucha są zdecydowanie gorsze niż choćby to, co zarzuca się panu Greniowi.

Kazimierz Greń został zawieszony na 10 lat. Właściciel Zawiszy powinien zostać ukarany aż tak surowo?


Maciej Wandzel: Komisja Dyscyplinarna PZPN może pana Osucha zawiesić w prawach działacza, doprowadzić, przynajmniej na jakiś czas, do jego izolacji od środowiska. Gdy w NBA właściciel Los Angeles Clippers Donald Sterling pozwolił sobie w prywatnej rozmowie ze swoją partnerką na wypowiedź o cechach rasistowskich, został ukarany dożywotnim zakazem wstępu na mecze i obiekty NBA oraz zapłacił 2,5 mln dolarów kary. To, co zrobił pan Osuch, jest sto razy gorsze od tego, co powiedział tamten człowiek, dlatego zrobię wszystko, by poniósł bardzo drastyczną odpowiedzialność, nie tylko wobec mnie, ale i całej polskiej piłki. A najdotkliwszą karą dla człowieka związanego ze sportem jest bycie z niego wyeliminowanym. Przykład NBA jest dla mnie znamienny. To najlepiej zorganizowana liga na świecie, wzór dla wszystkich. Potrafi surowo karać swoich członków, nawet jeśli są milionerami.

Pan Osuch twierdzi, że nie możecie mu nic zrobić, bo Zawisza jest już w pierwszej lidze.


Maciej Wandzel: To nieprawda. Wprawdzie Komisja Ligi go nie dotyczy, ale Zawisza jest członkiem PZPN, istnieje rozbudowany katalog odpowiedzialności przed Komisją Dyscypliny, o czym już niedługo pan Osuch się przekona.

Prezes PZPN Zbigniew Boniek jest podobnego zdania?


Maciej Wandzel: Poinformowałem prezesa o działaniach, jakie zamierzam podjąć. Nie wiem, jakie jest jego stanowisko, ale abstrahując od pana Osucha, odbyliśmy z prezesem kilka rozmów, podczas których namawiał mnie, byśmy zajęli się tematem agresywnych, chamskich zachowań na stadionach. Twierdził, że działacze powinni zacząć od siebie. W takim razie zamierzam rozpocząć publiczną debatę i dążyć do wyeliminowania takich postaw. Jak możemy piętnować agresywne działania trenerów czy piłkarzy, skoro zły przykład pochodzi z samej góry? Jak możemy mówić, że staramy się iść drogą Bundesligi, skoro pozwalamy na takie zachowania?

Był pan zdziwiony, że miasto Bydgoszcz, z którego pan pochodzi, łoży publiczne pieniądze na klub, którego właściciel zachowuje się w ten sposób?


Maciej Wandzel: Poznałem osobiście prezydenta Bruskiego, cenię go za wsparcie dla Zawiszy. Nie jest w łatwym położeniu. O wielu rzeczach zapewne nie wiedział, ponieważ ich nie upublicznialiśmy. Co teraz zrobi, zobaczymy, ale wydaje mi się, delikatnie mówiąc, że działalność pana Osucha nie wpływa dobrze na wizerunek miasta.

A w jaki sposób wasze relacje skutkowały na negocjacje między Zawiszą a Legią? Przecież pozyskaliście piłkarzy z Bydgoszczy, przed rokiem Igora Lewczuka, pół roku temu Michała Masłowskiego.


Maciej Wandzel: Wzmocnienia były dokonywane w czasie, kiedy nie było eskalacji tych sporów. O najbardziej drastycznych sprawach dowiedziałem się pod koniec marca, kiedy już było po transferach. Gdybym miał tę wiedzę wcześniej, negocjacje byłyby raczej niemożliwe. Na szczęście udało się kupić tych piłkarzy, bo i ja, i moi wspólnicy uważamy, że najbliższy sezon będzie należał do Michała Masłowskiego.

Nie obawia się pan lawiny ataków ze strony pana Osucha po tym wywiadzie?


Maciej Wandzel: Dla mnie jest osobą o zerowej wiarygodności, nie wiem, kto miałby go słuchać. Oddałem sprawę prawnikom i zamierzam wykonywać swoją robotę. A jeśli chodzi o Ekstraklasę SA, to jest ona bardzo transparentna wobec swoich akcjonariuszy. Pan Osuch wielokrotnie twierdził, że nie otrzymywał odpowiedzi na swoje pytania, po czym nie był w stanie udowodnić, kiedy je zadał. Jeżeli będzie nadal rozpowszechniał kłamstwa o naszej działalności, przez najbliższy rok nie wyjdzie z sali sądowej, a potem będzie płacił duże odszkodowania.

Źródło: Izabela Koprowiak - Przegląd Sportowy.